Dziś kolejna odsłona cyklu o TriRodzinach podczas Goodvalley Triathlon Przechlewo i pierwsza, w której przedstawiamy jedną z trzech zwycięskich rodzin. W konkursie, o którym możecie przeczytać TUTAJ wyłoniliśmy trzy wyjątkowe zgłoszenia – wybrane ekipy zostaną zaproszone do Przechlewa na najbardziej rodzinny triathlon w Polsce, a ich sportowo-rodzinne historie przeczytać będziecie mogli na naszej stronie.
Pseudonim dzisiejszej bohaterki nie jest przypadkowy. Monika – jedna z trzech osób, które przysłały swoje zgłoszenie w niedawno konkursie, to prawdziwe uosobienie energii, siły i sportowego zacięcia. Przed Wami wyjątkowa mama i sportsmenka startująca w Goodvalley Triathlon Przechlewo – Kobietarakieta!
Biegowy debiut w… wodzie
Kobietarakieta – zarówno w życiu rodzinnym, jak i tym sportowym – Monika wychowuje dwójkę dzieci, bieganie kocha od kiedy pamięta, ale przez wiele lat, jak sama przyznaje „nie było jej dane iść tą drogą”. Swoją poważną przygodę z treningami zaczęła od niekonwencjonalnego „Biegu Środkiem Świdra” ponad 4 lata temu.
– To bieg, który biega się po rzece. Nietypowy, a zarazem bardzo trudny. Tego lata poziom Świdra był wyjątkowo wysoki. Pamiętam, że do końca czekaliśmy czy zawody się odbędą. Ostatecznie odbyły się, ale można powiedzieć, ze w niektórych miejscach się płynęło, a nie biegło. Wybrałam go dlatego, że blisko była piaszczysta plaża i można było przyjechać z dziećmi.
W pierwszym oficjalnym starcie Monika zajęła trzecie miejsce, później były zawody na 10km, półmaratony i biegi ultra. – Trenowałam wtedy kiedy dzieci były na zajęciach, lub zabierałam je ze sobą na stadion. Gdy okazało się, że samo bieganie mi nie wystarcza, zapragnęłam spróbować swoich sił w triathlonie. Pamiętam kiedy 3 lata temu trafiłam na zawody triathlonowe… oczy mi się zaświeciły, ale wtedy myślałam, że to wszystko jest poza moim zasięgiem. Sama z dwójka dzieci? Kobieto!!! Nie dasz rady! Ale uparłam się, bo triathlon był marzeniem, do którego nie wiedziałam jak się zabrać.
Triathlonowe początki
– 1,5 roku temu poznałam Pawła – sportowca. Wiele się zmieniło. Dotrzymuje mi kroku, wspiera, motywuje, pomaga, trenuje razem ze mną i też startuje w zawodach.
Zmiana priorytetów i treningów nie była łatwa. – Pływanie było do bani. Przecież kiedyś w szkole nie uczyli pływać, nie było zajęć basenu, ba! nawet w mojej miejscowości, Sandomierzu, nie było krytego basenu. Postanowiłam nadrobić zaległości. W zeszłym roku podjęłam pierwsza skromną próbę zrobienia triathlonu. Pływanie nadrabiałam w zimie. Rower niestety był nietknięty. Postanowiłam iść na całego. Cała zimę 2017/2018 solidnie pracowaliśmy, dwa razy w tygodniu pływałam, dwa razy biegałam, chodziliśmy też na zajęcia motoryczne z dzieciakami. Jednak nadal brakowało czasu na rower. Wtedy trener podsunął pomysł uczestnictwa w zawodach MTB wspólnie z moimi synami. Wypaliło. Dzieci zaczęły się ścigać razem z nami.
Macierzyństwo, sport, praca…
– Jestem przede wszystkim matką, sport dodaje mojemu życiu smaku i sensu, ale jak każdy bywam zmęczona. Rano dzieci, szkoła, do niedawna jeszcze przedszkole młodszego Stasia, potem praca, potem znowu dzieci, lekcje, trening, znów lekcje. W międzyczasie słucham jak starszy syn gra na gitarze, chodzi do szkoły muzycznej, kolacja i praca do późna przy komputerze a czasem jeszcze trening siłowy. Dzieci są motorem napędowym w tym wszystkim. Robię to głównie dla nich i ciągle powtarzam, ze warto mieć w życiu jakieś pasje. Niejednego człowieka uratowały z opresji. Ruch to dobry przykład na życie. Lepszy niż siedzenie z nosem w komórce. Dla starszego Krzyśka zawody to zabawa, nie liczy się wygrana a sam udział i emocje. Młodszy Staś jest inny i widzę w nim duży potencjał sportowy – takiego małego mistrza. Jest silny, zawzięty i ambitny – uwielbia rywalizacje. Ma już na swoim koncie kilka osiągnięć co pozwala mi sadzić, ze jeśli będzie trenował i uparcie dążył do celu to go osiągnie. Ja mu w tym pomogę.
Trening do dla Moniki święto, czas tylko dla niej – bez telefonu, w pełnym skupieniu. – To mnie odstresowuje. Mam cel, do którego dążę, wiem co mam robić. Wtedy nie myślę o niczym, tylko trenuje. Oczywiście zdarzają się treningi z dziećmi i z tego się bardzo cieszę, bo chce żeby brały dobry przykład. Czasem dzieci jadą na rowerach a ja biegnę obok nich. Kiedy biegam na stadionie lub z grupą biegową zabieram moich chłopców ze sobą – wtedy bawią się z rówieśnikami lub trenują obok nas.
Starty, finisze, przygody i blog
– Zawsze przed startem jestem mocno zdenerwowana. Zwykle myślę o tym, żeby bezpiecznie i w zdrowiu dobiec do mety. W końcu mam dla kogo żyć. Przeżywam też bo jestem ambitna i dużo trenuję. Oczywiście wiem, że w tym wieku to ja już dużo nie osiągnę, ale nie poddaje się. Zdarza mi się również myśleć, aby za szybko nie wystartować – to mój najczęstszy błąd, później brakuje baterii na końcówkę.
Na metę Monika wbiega z podniesioną głową i respektem do przeciwników. – Przede wszystkim cieszę się ze ukończyłam bieg w zdrowiu, że nic się nie stało. Jestem dumna z siebie. Potem patrzę na zegarek, na czas i analizuje co poszło dobrze, a co nie. Jest radość kiedy zrobię lepszy czas, jeśli jest podium to tym bardziej. Jeśli nie, to gratuluję wygranym, bo wiem, ile to ich kosztowało wysiłku i bardzo to szanuję.
Starty w zawodach, treningi i łączenie roli matki i zawodniczki potrafią ubarwić życie i przynieść niespodziewane przygody. Na jeden z pierwszych w karierze biegów Monika zapomniała chipa, który mierzy czas. – Pamiętam, że przyjechałam na ten bieg z dziećmi i to dość późno. Spieszyłam się. Poszłam do auta żeby zostawić pakiet startowy i przypiąć numer. Nie było czasu na sprawdzanie zawartości pakietu. – W konsekwencji do linii startu Monika podbiegała dwa razy i bardzo dobrze rozgrzana po przebieżce do auta i błyskawicznym montowaniu w bucie chipa. – Byłam zła na siebie bo przez swoje zakręcenie straciłam szanse na dobry wynik, a byłam dobrze przygotowana. Po drodze nadrobiłam, ale szansy na podium nie było. Teraz już się tylko z tego śmieje.
Zdarzyło się też, że w najmniej oczekiwanym momencie role sportowiec – kierowca odwróciły się. – Jechałam na chrzciny do Warszawy i nie sprawdziłam, czy aby przypadkiem nie ma tego dnia jakichś zawodów i blokady dróg. Oczywiście były – cały kościół czekał na matkę chrzestną. – opowiada ze śmiechem Monika. – To była moja wina. Trzeba sobie wcześniej wszystko zaplanować, a wtedy nie będzie nieprzyjemnych niespodzianek. – komentuje.
Oprócz talentu sportowego, Monikę wyróżnia również dar do pisania. Na jej blogu – www.kobietarakieta.pl znajdziecie obszerne relacje z biegów, poznacie kilka zabawnych triathlonowych anegdot zza kulis i dowiecie się, jak to jest z sukcesem łączyć treningi, wychowywać synów i znaleźć czas na pracę.
Kobietarakieta, ma w tym sezonie za sobą już sześć triathlonów i wystartuje również w Przechlewie! Jeśli chcecie zmierzyć się na trasie, lub spotkać w okolicy startu Monikę – zapraszamy na VI edycję Goodvalley Triathlon Przechlewo. Cały czas trwają zapisy. Impreza odbędzie się 25 i 26 sierpnia – wszystkie szczegóły znajdziecie na stronie internetowej. Triathloniści wystartują na jednym z trzech dystansów indywidualnych (28,25 km, 56,5 km i 112,99 km) oraz jednym dystansie drużynowym (56,5 km). Do startu na najkrótszym dystansie dopuszczeni zostaną również zawodnicy w wieku 16-17 lat. Oprócz tego rywalizować będą jedyne w swoim rodzaju sztafety, w których wziąć udział mogą drużyny złożone z rodziców z dziećmi. Dedykowany tylko im dystans i kategorie specjalne, w których wyłonione zostaną drużyny zwycięskie, to okazja do dobrej zabawy i integracji dla całej rodziny. Tradycyjnie, organizatorzy planują również akcje charytatywne oraz moc pozasportowych atrakcji – jeśli jesteś fanem sportu i rodzinnej aktywności, nie może zabraknąć Cię na triathlonie w Przechlewie!