Odliczamy już dni do GOODVALLEY Triathlon Przechlewo – Zawody odbędą się 25 i 26 sierpnia, a ich motywem przewodnim jest rodzina. Ten najbardziej rodzinny triathlon w Polsce to okazja by poznać wyjątkowe historie tych, którzy z sukcesami w życie osobiste wplatają sport. Czy to wykonalne? Jak wygląda sportowy związek od podszewki? Dziś kolejna odsłona i kolejni bohaterowie…
3 lata temu Magda i Michał wybrali się z ciekawości na imprezę triathlonową, by tylko pooglądać zawodników z trybun. Dziś oboje startują w triathlonach i prowadzą triathlonowego bloga. W tym roku w zawodach biegowych zadebiutował również ich 2-letni synek. „Jesteśmy szczęśliwsi, odkąd trenujemy”.
Jeszcze nie tak dawno państwo Spryszyńscy niewiele mieli wspólnego z triathlonem. Przed laty oboje grali w koszykówkę. Ona – zawodowo w pierwszej lidze, on – amatorsko. Michał od dawna jednak chciał spróbować sportu, w którym na swój własny sukces będzie mógł zapracować indywidualnie. Z początku padło na bieganie, a triathlon pojawił się zupełnie przypadkiem. – Wyszliśmy z żoną popatrzeć, jak startują inni zawodnicy. I jak tak siedzieliśmy na trybunach, a triathloniści wpadali na metę, pomyślałem, że też kiedyś chciałbym spróbować – wspomina Michał. Tyle, że wtedy ani nie jeździł na rowerze, ani nie pływał, a biegał jedynie rekreacyjnie.
To jednak mu nie przeszkodziło. W następnym roku wystartował w sprincie. – Najlepiej pamiętam dwa momenty. Ostatnie odliczanie przed startem. Przez te 10 sekund przed oczami miałem pół roku przygotowań. Gdy ruszyliśmy, byłem spokojny, mogłem cieszyć się tym, co się dzieje wokół mnie. Drugi moment, to oczywiście meta. Krzyknąłem do żony: „chcę więcej!” – mówi obecny triathlonista. Wtedy jeszcze nie wiedział w pełni, że ta przygoda przeistoczy się w pasję. Pasję, która zmieni życie całej rodziny.
Krótko później parze urodził się syn, jednak długo nie trzeba było czekać, by do triathlonowej gry wkroczyła… Magda, żona Michała. – Magda ma za sobą dwa starty, przed nią dwa kolejne. W debiucie poszło jej bardzo dobrze, złapała bakcyla. Obecnie nasz synek ma 2 lata, jest więc na tyle duży, że możemy bez problemu wspólnie wyjeżdżać na weekendy. To również pierwszy sezon, w którym w zawodach startuje cała nasza trójka – chwali się Michał.
Jak łączą treningi z codziennymi obowiązkami? – Oboje pracujemy na pełen etat, wtedy synek jest w żłobku, więc tak się organizujemy, żeby na zmianę trenować. Np. gdy żona kładzie syna spać, ja wychodzę pobiegać. Gdy wracam, gotuję obiad na kolejny dzień, a wtedy Magda ma czas na trening – mówi Michał. Podkreśla jednak, że odkąd zaczęła się ich przygoda z triathlonem, paradoksalnie więcej czasu spędzają razem. – Kluczową kwestią jest dobra organizacja. Czas może leci szybciej, ale potrafimy go lepiej spożytkować – przekonuje.
Dziś nie wyobrażają sobie życia bez triathlonu. – Widzimy same plusy. Treningi wpłynęły na nasze zdrowie, samopoczucie. Jesteśmy szczęśliwsi, odkąd trenujemy. Aktywność rozwija nas nie tylko fizycznie, ale również mentalnie – mówi Michał. Chociaż oboje czerpią radość ze startów, to także nie ukrywają, że zależy im na wynikach. – Lubię wiedzieć, że to co robię, przynosi efekty. U mojej żony też zaczęła się już pojawiać nutka rywalizacji, chęć wspięcia się na podium – cieszy się.
Przede wszystkim jednak do regularnej pracy motywuje ich możliwość utrzymania wysokiej formy przez wiele lat. – Widok 70-letnich panów, którzy wbiegali na metę przede mną, dał mi do myślenia. Dwa tygodnie temu obok mnie wieszał swój rower zawodnik po sześćdziesiątce. W tym roku będzie startował na Mistrzostwach Świata na Hawajach. Kosmiczna inspiracja. Chciałbym być taki w ich wieku, cieszyć się takim zdrowiem – mówi triathlonista.
Triathlonowe marzenia? Zapewne nikogo nie zdziwi fakt, że Michał pragnie któregoś dnia ukończyć pełen dystans Ironman. Magda póki co chce poprawiać swoje wyniki i cieszyć się kolejnymi startami.
Poczynania Magdy i Michała Spryszyńskich możecie śledzić na ich blogu www.trirodzinka.pl